🏴 [Futbol] Premier League, angielska piłka, piłkarze...
-
Mamy pierwszą zmianę na stanowisku trenera w tym sezonie. Sam Allardyce został w środę nowym menedżerem West Bromwich Albion. Doświadczony szkoleniowiec zastąpił na tym stanowisku zwolnionego Slavena Bilicia.
-
Aston Villa 0-0 Burnley
Premierowa odsłona bezdyskusyjnie należała do podopiecznych Dean Smitha. Ekipa z Birmingham od samego początku prezentowała wyższą jakość piłkarską. Gospodarze po 22. minutach gry powinni objąć zasłużone prowadzenie. Tymczasem piłkę z linii bramkowej kapitalnym wślizgiem wybił Ben Mee. Kilka minut przed zejściem obu zespołów do szatni do akcji wkroczył VAR. Sędzia konsultował ze swoimi asystentami decyzję o karze dla Craiga Pawsona za niebezpieczny atak na nogi jednego z piłkarza Aston Villi. Pomimo kontrowersji skończyło się tylko na żółtej kartce. Kilka chwil później Anwar El-Ghazi oddał idealny strzał z rzutu wolnego, ale na niesczęście Lwów piłka trafiła tylko w poprzeczkę i wylądowała poza boiskiem.Po przerwie zobaczyliśmy podobne widowisko. Ponowie więcej do powiedzenia mieli gospodarze, ale koszmarna skuteczność uniemożliwiła zmianę rezultatu. Lwy z każdą kolejną minutą słabły na sile. Burnley czekało na odpowiedni moment, aby z kontrataku lub stałego fragmentu gry zagrozić bramce strzeżonej przez Martineza. Do ostatniej sekundy ważyły się losy tego widowiska. W dodatku Jack Grealish ma czego żałować. Kapitan Lwów przestrzelił w sytuacji sam na sam w doliczonym czasie i obie drużyny podzieliły się punktami.
Sheffield United 2-3 Manchester United
To spotkanie nie mogło rozpocząć się gorzej dla Czerwonych diabłów. Już w 5. minucie fatalnym błędem popisał się Dean Henderson, do piłki dopadł Oliver Burke i podał Davidovi McGoldrickowi, a Irlandczykowi pozostało skierować futbolówkę do siatki. Z pewnością nie tak bramkarz Manchesteru United wyobrażał sobie powrót na Bramall Lane, gdzie spędził dwa sezony. Jednakże, jako że dla podopiecznych Solskjaera gonienie wyniku jest chlebem powszednim, wzięli się szybko do roboty. Można powiedzieć, że szybciej niż zwykle, bo jeszcze przed przerwą odwrócili rezultat. Najpierw Marcus Rashford fenomenalnie przyjął długie podanie od Victora Lindelofa i nie namyślając się huknął nie do obrony. Później, już w 33. minucie swoją debiutancką bramkę zaliczył Anthony Martial, wykorzystując na równi świetne podanie Paula Pogby i błąd bramkarza Sheffield.Po przerwie duet Martial-Rashford znów dał o sobie znać. Pogba przejął słaby wyrzut z autu, piłka krążyła jak po sznurku, aż wreszcie Francuz, dość przypadkowo podał ją do Anglika, a ten uderzył wprost w Aarona Ramsdale’a, futbolówka po odbiciu od niego wpadła jednak do siatki. Wydawało się, że po tym golu nie uświadczymy już wielkiej rywalizacji, ale w samej końcówce dość szczęśliwie do siatki po kornerze trafił McGoldrick, ale dublet Irlandczyka nie dał jego zespołowi nawet punktu.
-
Sobotnie mecze
Crystal Palace 0-7 Liverpool
W pierwszej odsłonie rywalizacji podopieczni Juergena Kloppa co prawda nie byli zespołem, który zdominował swojego przeciwnika na boisku. Niemniej gra mistrzów Anglii była na tyle poukładana, że na przerwę The Reds udali się z trzybramkową zaliczką. W przeciwieństwie do swoich rywali byli niezwykle efektywni.Wynik spotkania został otwarty już w trzeciej minucie, gdy na listę strzelców wpisał się Takumi Minamino, oddając celne uderzenie z mniej więcej dziewięciu metrów. Asystę przy golu Japończyka zaliczył Sadio Mane. Na drugiego gola trzeba było natomiast czekać do 35 minuty. Po ogromnym zamieszaniu przed polem karnym Crystal Palace przytomność umysłu zachował Senegalczyk Mane, oddając mocny strzał, więc mieliśmy 2:0 dla gości.
Ostatnie słowo w pierwszej części gry należało do Roberto Firmino, który zamienił na gola błyskawiczną kontrę swojego zespołu. Tym samym Brazylijczyk zaliczył swoje czwarte trafienie w trakcie trwającej kampanii. Jednocześnie Liverpool prowadził 3:0, będąc bez wątpienia blisko swojego dziewiątego zwycięstwa w sezonie.
Po zmianie stron festiwal strzelecki w wykonaniu ekipy Juergena Kloppa trwał nadal. Najpierw w 52. minucie kapitalnym uderzeniem sprzed pola karnego popisał się Jordan Henderson. 16 minut później Roberto Firmino dołożył kolejne trafienie w boju z ekipą z południowego Londynu, popisując się efektowną “podcinką”.
Tymczasem w ostatnich 10 minutach dwa gole dołożył Momo Salah. Egipcjanin w 81. minucie popisał się celnym strzałem głową z bliska. Z kolei w 84. minucie ustalił wynik rywalizacji na 7:0, wykorzystując podanie od Alexa Oxlade’a-Chamberlaina. Tym samym Liverpool wygrał drugi ligowym mecz z rzędu, po którym ma na swoim koncie 31 punktów. Crystal Palace po dwóch ostatnich remisach zanotowało natomiast swoją szóstą porażkę w sezonie.
Southampton 0-1 Manchester City
Święci z Janem Bednarkiem w składzie na samym początku premierowej odsłony mieli spore problemy w upilnowaniu piłkarzy z Manchesteru. Tym samym, gorszy moment gospodarzy znakomicie wykorzystał Rahim Sterling i już w 16. minucie wpisał się na listę strzelców, kapitalnie kończąc składną akcję całego zespołu, pewnym strzałem w kierunku prawego słupka. Przy trafieniu Anglika kolejną asystę zanotował Kevin De Brunyne. Kapitan Obywateli posłał znakomite podanie z prawej strony boiska, które bez większego namysłu na gola zamienił wcześniej wspomniany skrzydłowy City.Jednak z każdą upływającą minutą Niebiescy słabli na sile, czego nie potrafili wykorzystać gracze Southampton. Gospodarze jeszcze przed przerwą stworzyli kilka dogodnych sytuacji do strzelenia gola, lecz w większości akcji brakowało skuteczności. W dodatku w 42. minucie z boiska musiał zejść Dany Ings, ponieważ narzekał na ból w kolanie.
Tymczasem w drugiej połowie byliśmy świadkami o wiele spokojniejszej gry. Tempo rywalizacji znacząco zwolniło. Święci czekali na odpowiedni moment, głęboko broniąc dostępu do bramki. Z kolei Obywatele nie zaprezentowali już nic szczególnego w ofensywie i utrzymali jednobramkową przewagę, dzięki której zdobywają komplet punków po dwóch remisach z rzędu.
Everton 2-1 Arsenal
Pierwsza godna odnotowania sytuacja w tym spotkaniu miała miejsce w 15. minucie. Mający wówczas dużo miejsca Michael Keane zdecydował się na uderzenie z dystansu i niewiele brakowało, a obejrzelibyśmy fantastycznego gola. Na szczęście dla Kanonierów futbolówka przeszła tuż obok słupka.Szczęście nie dopisało Arsenalowi siedem minut później. Po dośrodkowaniu z prawej strony boiska fatalnie w polu karnym interweniował Rob Holding, który skierował futbolówkę do własnej bramki. Goście z Londynu zdołali jednak doprowadzić do wyrównania w 35. minucie. Wówczas rzut karny podyktowany za faul Toma Daviesa wykorzystał Nicolas Pepe.
Tuż przed końcem pierwszej połowy fantastyczną paradą popisał się Bernd Leno, który przeniósł nad poprzeczkę piłkę po potężnym strzale Dominica Calverta-Lewina. Po chwili niemiecki bramkarz musiał jednak wyciągać futbolówkę z siatki. Po dośrodkowaniu Gylfiego Sigurdssona z rzutu rożnego celnym uderzeniem głową popisał się Yerry Mina. Tym samym piłkarze Evertonu mogli w świetnych humorach schodzić na przerwę do szatni.
Dziewięć minut po przerwie Arsenal był bliski doprowadzenia do wyrównania. Po niepewnej interwencji bramkarza Evertonu piłka spadła pod nogi Davida Luiza, który bez zastanowienia uderzył, ale futbolówka trafiła w słupek. Jak się później okazało, była to najgroźniejsza sytuacja w drugiej połowie.
Everton w kolejnych minutach kontrolował wydarzenia na boisku, nie pozwalając rywalom na stwarzanie klarownych sytuacji do zdobycia gola. Wynik 2:1 ostatecznie utrzymał się do ostatniego gwizdka sędziego. Everton dzięki tej wygranej awansowała na drugie miejsce w tabeli Premier League.
Newcastle United 1-1 Fulham
Zespoły te znajdowały się w dolnej połowie tabeli, ale w pierwszej połowie oglądaliśmy ciekawe spotkanie. Piłkarze obu drużyn próbowali pokonać bramkarza rywali łącznie 14 razy. W Fulham próbował między innymi Antonee Robinson. Próbę Amerykanina zatrzymał jednak Karl Darlow. Z kolei piłka po strzale Bobby’ego Reida przeszła obok bramki.Newcastle również nie odpuszczało i Miguel Almiron mógł wpisać się listę, ale kapitalnie interweniował jednak Alphonse Areola. Do szatni prowadząc 1:0, schodziło Fulham a to za sprawą samobójczego trafienia, którego autorem w 42. minucie był Matt Ritchie.
W drugiej połowie Sroki musiały być bardziej aktywne, ponieważ przegrywały. Po godzinie gry miały kapitalną okazję na doprowadzenie do remisu, gdy arbiter uznał, że Joachim Andersen dopuścił się przewinienia w polu karnym. Po analizie VAR Duńczyk otrzymał dodatkowo czerwoną kartkę. Do jedenastki podszedł Callum Wilson, który strzelił w sam środek bramki. Jak się później okazało, był to już ostatni gol w tym meczu. Newcastle zremisowało 1:1 z Fulham.
-
Brighton & Hove Albion 1-1 Sheffield United
Gospodarze mogli objąć prowadzenie w 26. minucie niedzielnej konfrontacji na Amex Stadium. Dobrą okazję miał Neal Maupay, ale jego próba została w porę zablokowana przez zawodników rywali i goście uchronili się przed stratą bramki.Dziesięć minut potem na uderzenie zdecydował się David McGoldrick, ale Robert Sanchez był na posterunku i zdołał odbić piłkę do boku. W 40. minucie sytuacja gości bardzo mocno się skomplikowała. Czerwony kartonik zobaczył John Lundstram i od tego momentu Sheffield United musiało sobie radzić w dziesięciu.
Niespodziewanie to goście zdobyli pierwsze trafienie w tej konfrontacji. W 63. minucie Jayden Bogle otrzymał w polu karnym piłkę od Davida McGoldricka, a następnie pokonał Sancheza.
Szablom nie dane było jednak wygrać pierwszego spotkania w tym sezonie. Kilka minut przed końcem podstawowego czasu gry Adam Webster zagrał do Danny’ego Welbecka, a ten z bliska doprowadził do wyrównania. W doliczonym czasie gospodarze mogli przechylić szalę wiktorii na swoją korzyść, lecz Alireza Jahanbakhsh trafił tylko w poprzeczkę.
Tottenham 0-2 Leicester City
Początek spotkania na Tottenham Hotspur Stadium nie był zbyt intensywny. Zdecydowanie częściej byliśmy świadkami walki o piłkę w środku pola. Obie ekipy w pierwszych minutach zagrały w taktyczne szachy. O wiele więcej działo się w końcówce premierowej odsłony. Najpierw temperaturę podgrzał strzał głową Kane’a. Niestety futbolówka przeleciała tuż ponad poprzeczką. Chwilę później do akcji wkroczył VAR. W doliczonym czasie gry jeden z piłkarzy Leicester upadł na murawę w polu karnym Kogutów. Pretensje gości wymusiły na arbitrze przeanalizowanie całej sytuacji. Sędzia po krótkiej przerwie wskazał na wapno i przed wielką szansą na gola do szatni stanęły Lisy. Jedenastkę na bramkę bez większego problemu zamienił Jamie Vardy, strzelając pewnie w sam środek.Tymczasem początek drugiej połowy wciąż był emocjonujący. W 48. minucie sędzia anulował trafienie Maddison’a, ponieważ gracz Leicester strzelał z pozycji spalonej. Plany na remis po godzinie gry zaprzepaścił Toby Alderweireld, który skierował piłkę do własnej bramki. Od tego momentu grunt pod nogami Kogutów zaczął się walić. Gospodarze wyglądali na podłamanych, jednak nie zrezygnowali z walki o korzystny wynik końcowy. Na ich nieszczęście między słupkami znakomitą formę prezentował Kasper Schmeichel. Duńczyk kapitalnie obronił strzał Kane’a z 62. minuty i do ostatniego gwizdka miał pełne ręce roboty, ale zakończył spotkanie z czystym kontem.
Manchester United 6-2 Leeds United
Dwa bardzo szybki ciosy już na samym początku meczu wymierzyli piłkarze Manchesteru United. W 2. minucie Leeds próbowało wyjść z akcją, ale na swojej połowie piłkę stracił Rapinha. Futbolówka dostała się pod nogi Bruno Fernandesa, który popędził w stronę bramki i wystawił piłkę do Scotta McTominaya. Pomocnik huknął sprzed pola karnego w stronę prawego rogu bramki i otworzył wynik meczu.Goście nie zdążyli się otrząsnąć z pierwszej bramki, a już w kolejnej akcji piłkę z bramki musiał ponownie wyciągać Illan Meslier. Anthony Martial będąc na skrzydle zauważył dobrze wbiegającego McTomineya. Zagrał do Szkota piłkę, a ten zabrał się z nią w pole karne i pokonał golkipera uderzeniem w kierunku dalszego słupka.
W 20. minucie Manchester ponownie wyprowadził bardzo groźny atak tuż po przejęciu piłki. Tym razem futbolówkę na środku boiska stracił Rodrigo. Gospodarze wykreowali wzorowy szybki kontratak, który zakończył się trafieniem Bruno Fernandesa. Portugalczyk mocnym strzałem z szóstego metra podwyższył prowadzenie na 3:0.
Bezpieczny wynik nie wystarczał Manchesterowi. Czerwone Diabły wciąż atakowały bramkę przeciwnika. W 37. minucie gospodarze wykonywali rzut rożny. Do dośrodkowanej piłki dobrze wyskoczył Martial, który głową przedłużył podanie wzdłuż pola karnego, a po chwili doskonale całą akcję zamknął Victor Lindelof.
Leeds było jednak stać na honorową bramkę jeszcze przed zakończeniem pierwszej połowy. W 42. minucie Rapinha dośrodkował piłkę z rzutu rożnego. Walkę w powietrzu wygrał Liam Cooper, który doskonałym uderzeniem głową pokonał Davida De Geę.
W drugiej połowie tempo meczu nieco spadło, ale bramek nie zabrakło. Na tę część spotkania nie wyszedł już Mateusz Klich, który został zmieniony przez Shackleton.
W 66. minucie prowadzenie United jeszcze bardziej podwyższył Daniel James. Wtedy to piłkę na środku boiska otrzymał McTominay, który pociągnął akcję do przodu. Szkot zauważył dobrze wbiegającego Walijczyka, do którego skierował piłkę. Ten wbiegł z nią w pole karne i uderzeniem między nogami bramkarza strzelił swoją pierwszą bramkę w Premier League w tym sezonie.
W 70. minucie Pascal Struijk sfaulował w polu karny. Arbiter wskazał na wapno. Do futbolówki podszedł Bruno Fernandes, który pewnym strzałem umieścił piłkę w bramce.
Mimo deklasacji, goście wciąż szukali możliwości, aby choć trochę zniwelować różnicę. Złe wybicie Davida De Gei zostało przejęte przez piłkarzy Leeds. Futbolówka momentalnie znalazła się pod nogami Stuarta Dallasa, który strzałem w prawy górny róg bramki nie dał Hiszpanowi żadnych szans.
Przez resztę meczu obie drużyny stworzyły sobie jeszcze kilka okazji, aby zagrozić bramce przeciwnika, ale zawodziła skuteczność. Ponadto dobrą interwencją popisał się dwa razy Illan Meslier, który zapobiegł utracie kolejnych goli.
West Bromwich Albion 0-3 Aston Villa
Gospodarze w pierwszych trzech kwadransach rywalizacji nie zrobili praktycznie nic, aby przeciwnik mógł czuć się zagrożony. Za to sprawili, że rywalom grać mogło się łatwiej, a przyczynił się do tego Jake Livermore. Kapitan The Baggies po niepotrzebnym faul na Jacku Grealishu ujrzał czerwoną kartkę. West Bromwich Albion kończyło zatem zawody w zdekompletowanym składzie.Tymczasem na przerwę, jeśli chodzi o wynik, to w lepszych nastrojach udali się goście. Było to następstwem gola Anwara El Ghaziego, który strzałem z bliska pokonał golkipera rywali już w piątej minucie. Godne uwagi jest jednak to, że sporo chaosu w szeregach rywali wywoływał Jack Grealish, który od pierwszych minut rywalizacji dyktował warunki gry.
W drugiej odsłonie bliski podwyższenia prowadzenia był natomiast John McGinn. 26-latek w 53. minucie głową próbował pokonać bramkarza rywali, ale nieznacznie chybił. Gdy wydawało się, że do końca spotkania nic się już nie zmieni na The Hawtorns, to gola na 2:0 dla Aston Villi strzelił Bertrand Traore, który popisał się genialnym strzałem sprzed pola karnego. To jednak nie było wszystko.
Rezultat rywalizacji ustalił Anwar El Ghazi, który wykorzystał rzut karny, oddając strzał w środek bramki. Tym samym podopieczni Deana Smitha zaliczyli siódme zwycięstwo w sezonie, dzięki czemu zadomowili się na dziewiątym miejscu w tabeli. Z kolei ekipa Sama Allardyce’a poniosła porażkę numer dziewięć.
-
Burnley 2-1 Wolverhampton
Początek premierowej odsłony należał do podopiecznych Espirito Santo. Wilki z dużą łatwością konstruowały kolejne akcje ofensywne. Niestety większość wyprowadzanych ataków nie robiła większego wrażenia na The Clarets. Żelazna postawa obrońców Burnley sprawiała spore problemy graczom Wolves, którzy momentami bili głową w mur.Tymczasem po dwóch bezbarwnych kwadransach w wykonaniu The Clarets na boisku zrobiło się gorąco. Z początku 100 procentową sytuację zmarnował Ashley Barnes. Napastnik w sytuacji sam na sam trafił prosto w bramkarza. Tym samym gra zrobiła się bardziej wyrównana. Nieoczekiwanie Barnes zrehabilitował się po nieudanym strzale kilka minut później. 31-latek dopadł piłkę w powietrzu i mając obok siebie trzech obrońców zdobył gola sprytnym uderzeniem głową.
Po przerwie lepszy początek zanotowali piłkarze Sean Dyche. Już w 51. minucie Chris Wood wyprowadził Burnley na dwubramkowe prowadzenie pewnym strzałem z bliskiej odległości. Od tego momentu Bordowi głęboko cofnęli się do defensywy, oddając inicjatywę rywalom.
Wilki ruszyły w pogoń za wynikiem. Przez dalszą część spotkania byliśmy świadkami jednostronnej gry. Z każdą upływającą minutą goście słabli na sile, lecz w samej końcówce arbiter wskazał na wapno. Nieprzepisowego zagrania pod własną bramką dopuścił się Benson. Przed szansą na gola kontaktowego stanął Fabio Silva. Pope wyczuł intencję 19-latka, ale skapitulował i Portugalczyk zdobył swoją pierwszą bramkę w Premier League. W doliczonym czasie Burnley nie mogło być pewne, czy dowiezie korzystny rezultat do końca, ponieważ ekipa z Wolverhampton poczuła wiatr w żaglach i wciąż parła do przodu, jednak na remis było już za późno.
Chelsea 3-0 West Ham United
Zgodnie z oczekiwaniami w pierwszych trzech kwadransach rywalizacji gospodarze zdominowali swoich rywali. Chelsea miała pięć sytuacji strzeleckich, po których oddała trzy celne strzały. Żadnej wartej odnotowania okazji do zdobycia bramki nie mieli natomiast zawodnicy gości, u których bramki strzegł Łukasz Fabiański.Wynik meczu został otwarty w 10. minucie, gdy na listę strzelców wpisał się Thiago Silva. Były defensor Paris Saint-Germain wykorzystał dośrodkowanie z rzutu rożnego, oddając strzał głową. Tym samym polski bramkarz został zmuszony do kapitulacji. Tymczasem w 26. minucie do wyrównania mógł doprowadzić Aaron Cresswell, ale nieznacznie chybił, więc do przerwy wynik się nie zmienił.
Fabiański natomiast ze świetnej strony spisał się w 43. minucie, gdy wyszedł z opresji po sytuacji sam na sam z Timo Wernerem. Niemiec chciał technicznym strzałem pokonać Polaka, ale ten nie dał się zaskoczyć, więc tylko dzięki świetnej postawie reprezentanta Polski podopieczni Davida Moyesa zawdzięczali to, że schodzili na przerwę tylko ze stratą jednego gola.
Tymczasem w 78. minucie, ekipa Franka Lamparda zdołała podwyższyć swoje prowadzenie. Tym razem na listę strzelców wpisał się Tammy Abraham. Anglik wykorzystał podanie od Wernera, kierując piłkę w prawy dolny róg bramki Młotów. Abraham jednym golem się nie zadowolił i 120 sekund później ustalił wynik rywalizacji na 3:0 dla Chelsea.
Team ze Stamford Bridge wygrał jednocześnie swoje siódme spotkanie w sezonie. W związku z tym Chelsea awansowała na piąte miejsce w tabeli Premier League. Z kolei West Ham United poniósł piątą porażkę w sezonie. Godne uwagi jest zatem to, że ta drużyna zajmuje 10. miejsce w ligowej klasyfikacji.
-
Wyniki ćwierćfinału Carabao Cup
Pary półfinałowe
-
Powtórka derbów Manchesteru z poprzedniego sezonu w tych rozgrywkach. Liczę na rewanż.
-
@byku-duma-warmii said in [Futbol] Premier League, angielska piłka, piłkarze...:
Powtórka derbów Manchesteru z poprzedniego sezonu w tych rozgrywkach. Liczę na rewanż.
Czuję, że wygramy
-
@dovco_handf oby. Ostatnie mecze wyglądały dobrze.
-
Wyniki kolejki 15 i 16
-
Everton 0-1 West Ham United
Pierwszym meczem w 2021 roku było starcie na Goodison Park, gdzie Everton podejmował West Ham. Gospodarze wygrali cztery ostatnie ligowe mecze i zamierzali przedłużyć tę dobrą passę. Londyńczycy to jednak wymagający przeciwnik, więc mogliśmy spodziewać się ciekawego starcia.Tak jednak nie było, a przynajmniej w pierwszej połowie. Częściej przy piłce utrzymywali się The Toffees, ale nie miało to wpływu na stworzone okazje bramkowe. Tempo gry również nie należało do najwyższych, między innymi dlatego, że West Ham nie chciał przejąć inicjatywy. Oba zespoły wyczekiwały na ruch przeciwnika i nie zamierzały się specjalnie otworzyć, co mogłoby skutkować utratą gola po kontrataku.
Na pierwszy celny strzał w nowym roku musieliśmy czekać aż do 45. minuty, gdy piłę otrzymał Bernard, który zdecydował się na uderzenie z dystansu z kierunku lewego słupka. Intencje Brazylijczyka przewidział jednak Darren Randolph, który odbił futbolówkę na rzut rożny. Do przerwy wynik z początku meczu nie zmienił się.
Po przerwie poziom tego spotkanie wciąż pozostawiał wiele do życzenia, ale wraz z upływem czasu, drużyny zaczęły grać trochę bardziej ofensywnie. Po godzinie gry prowadzenie West Hamowi mógł dać Aaron Cresswell, który uderzył z rzutu wolnego, ale tylko w sam środek bramki.
Carlo Ancelotti dostrzegł, że jego nie podopieczni nie prezentują się tak, jakby tego chciał. Dlatego Włoch postanowił wprowadzić na boisko Andre Gomesa i Jamesa Rodrigueza, co sprawiło, że Everton był już bardziej aktywny. The Toffees stworzyli sobie w tej części spotkania kilka
Wydawało się, że spotkanie na Goodison Park zakończy się remisem 0:0, ale w 86. minucie zobaczyliśmy w końcu gola. Cresswell zagrał dość przypadkowo do będącego w polu karnym Tomasa Soucka, który doskonale odnalazł się w tej sytuacji i uderzeniem z bliskiej odległości pokonał bramkarza. Tym samym zapewnił londyńczykom wygraną 1:0.
Manchester United 2-1 Aston Villa
W pierwszej połowie lepszą drużyną byli gospodarze. Jednak dosyć niespodziewanie, to Aston Villa wyprowadziła pierwszą groźną akcję. W 13. minucie dobrą okazję do zdobycia bramki miał John McGinn, ale jego uderzenie obronił David de Gea.Manchester United wyszedł na prowadzenie dosyć późno. Akcje podopiecznych Ole Gunnar Solskjaera przyniosły oczekiwany efekt dopiero w 40. minucie. Aaron Wan-Bissaka popędził wtedy skrzydłem i zdecydował się na dośrodkowanie. W polu karnym dobrze ustawiony był Anthony Martial, który uderzeniem głową z bardzo bliskiej odległości pokonał bezradnego bramkarza.
W drugiej połowie przewaga Manchesteru United nie była już aż tak widoczna. Goście już od samego początku chcieli odrobić wynik i doprowadzić do wyrównania. W 52. minucie David de Gea ponownie uratował kolegów, broniąc uderzenie Olliego Watkinsa z bliskiej odległości.
Hiszpan był jednak bezradny w 56. minucie. Piłkę na skrzydle otrzymał wtedy Jack Grealish. Wbiegł w pole karne i dostrzegł niepilnowanego kolegę. Zagrał futbolówkę do Bertranda Traore, który uderzeniem z bliskiej odległości pokonał golkipera Manchesteru United.
W 61. minucie Douglas Luiz sfaulował w polu karnym Paula Pogbę. Arbiter skorzystał z pomocy VARu i po chwili przyznał jedenastkę Manchesterowi United. Do piłki podszedł Bruno Fernandes, który pewnym strzałem zapewnił swojemu zespołowi ponowne prowadzenie. Wprawdzie Emiliano Martinez wyczuł intencję strzelca, ale uderzenie było na tyle precyzyjne, że nie zdołał sięgnąć piłki.
Przez resztę meczu obie drużyny miały dogodne okazje, aby zdobyć jeszcze parę bramek, ale często zawodziła skuteczność. Gdy strzał okazał się już celny to bezbłędnie interweniowali bramkarze, dlatego wynik końcowy to 2:1. Manchester United ma tyle samo punktów co Liverpool i mimo, że The Reds nie grali jeszcze swojego meczu w 17. kolejce Premier League, to Czerwone Diabły mają do rozegrania zaległe spotkanie z pierwszej kolejki ligi angielskiej.
Tottenham 3-0 Leeds United
W spotkanie dobrze weszli zawodnicy Leeds. Stwarzali sobie dużo groźnych okazji i wydawało się, że Tottenham czeka dzisiaj nie lada wyzwanie. Sytuacja boiska nieco się odmieniła w 29. minucie. Ezgjan Alioski popełnił wtedy przewinienie i sędzia podyktował rzut karny. Arbiter skorzystał z VARu, gdzie tylko upewnił się, że jego decyzja jest słuszna. Do futbolówki podszedł Harry Kane, który uderzył mocno w sam środek bramki i otworzył wynik spotkania.Jeszcze przed przerwą, bo w 43. minucie, Tottenham uzyskał dwubramkowe prowadzenie. Harry Kane postanowił skierować piłkę w kierunku pola karnego. Tam obrońcę wyprzedził Heung-Min Son i płaskim strzałem w kierunku bliższego słupka pokonał bezradnego Illana Mesliera.
W drugiej połowie Tottenham dosyć szybko zdobył trzecią bramkę. Son w 50. minucie dośrodkował piłkę z rzutu rożnego, a w polu karnym najlepiej odnalazł się Toby Alderweireld, który uderzeniem głową skierował piłkę między nogami golkipera.
Leeds mimo znacznej przewagi w posiadaniu piłki, nie za bardzo wiedziało co z nią zrobić. Piłkarze beniaminka bardzo rzadko odnajdywali drogę do bramki Llorisa, a ilość strzałów celnych była zbyt mała, aby pokonać dobrze spisującego się ostatnio Francuza.
Crystal Palace 2-0 Sheffield United
Crystal Palace do potyczki z Sheffield United przystępowało w roli faworyta. Gospodarze mieli nadzieję na to, że na listę strzelców wpisze się Wilfried Zaha. Jednocześnie ekipa z Londynu miała nadzieje na przełamanie serii spotkań bez porażki. Podobny cel miała jednak czerwona latarnia rozgrywek.Po pierwszych trzech kwadransach rywalizacji podopieczni Roya Hodgsona zagrali dokładnie tak, jak tego od nich oczekiwano. Następstwem takiego stanu rzeczy było to, że na przerwę piłkarze Orłów udali się z dwubramkową zaliczką.
Ze strefy komfortu gości już w czwartej minucie wyprowadził Jeff Schlupp, który wykończył ładną kombinacyjną akcję swojego zespołu, pokonując golkipera rywali uderzeniem z prawej nogi. Tymczasem w szóstej minucie doliczonego czasu gry w pierwszej połowie po solowej akcji gola na 2:0 strzelił Eberechi Eze. Tym samym Sheffield musiało gonić wynik.
Na drugą połowę zespół Chrisa Wildera w teorii wyszedł, chcąc odrabiać straty. W każdym razie chęci na zielonej murawie nie było widać. Dość powiedzieć, że sytuacji strzeleckich w drugiej odsłonie Sheffield praktycznie sobie nie wypracowało. W związku z tym do końca zawodów wynik już się nie zmienił. Zatem Crystal Palace przełamało się po pięciu spotkaniach bez wygranej.
Brighton & Hove Albion 3-3 Wolverhampton
Brighton & Hove Albion po bardzo ciekawym spotkaniu w ramach 17. kolejki Premier League podzielił się punktami z Wolverhampton Wanderers. Bój z udziałem obu ekip zakończył się rezultatem 3:3, a w trakcie spotkania nie brakowało finezyjnych zagrań, efektownych goli, rzutów karnych i efektownych interwencji bramkarzy.Konfrontacja Brighton & Hove Albion z Wolverhampton Wanderers nie miała zdecydowanego faworyta. Potwierdzały to kursy przedmeczowe u bukmacherów. Gospodarze przystępowali do potyczki, chcąc przełamać serię siedmiu spotkań bez wygranej. Zawodnicy Wilków liczyli z kolei na przerwanie passy trzech z rzędu porażek na wyjeździe.
Gospodarze przystępowali do swojej potyczki, będąc bez wygranej w roli gospodarza od ponad pół roku. Brighton dobrze zaczęło jednak sobotnie spotkanie, gdy w 13. minucie na listę strzelców wpisał się Aaron Connolly. Irlandczyk wykorzystał dośrodkowanie Leandro Trossarda, kierując piłkę do siatki z bliskiej odległości.
Strzelony przez zespół Grahama Pottera gol był jednak dobrym złego początkiem. Po stracie bramki goście wzięli się solidniej do pracy, więc na efekty nie trzeba było długo czekać. Już w 19. minucie Romain Saisse zdobył bramkę wyrównującą po strzale głową. W niecodziennych okolicznościach padł natomiast drugi gol dla Wilków. Najpierw mocnym uderzeniem sprzed pola karnego wyróżnił się Pedro Neto. O ile z tą próbą bramkarz gospodarzy sobie poradził, to dokonał tego w tak niefortunny sposób, że futbolówka po odbiciu Dana Burna wpadła do siatki. Goście prowadzili 2:1.
Irlandczyk Burn nie rozgrywał w sobotni wieczór dobrej partii. Tuż przed końcem pierwszej połowy sfaulował we własnym pulu karnym Adama Traore, więc sędzia nie miał innego wyjścia, jak podyktować “jedenastkę” dla Wilków. Stały fragment gry na gola zamienił Ruben Neves, więc do przerwy mieliśmy wynik 3:1 dla gości.
W pierwszych fragmentach rywalizacji w drugiej odsłonie Brighton chciało wrócić do gry. Udało się to, gdy Neal Maupay wykorzystał w 49. minucie rzut karny za przewinienie Joao Moutinho. Na dwóch golach zawodnicy Mew nie chcieli poprzestać, dążąc do wyrównania. Cel udało się zrealizować w 70. minucie, gdy Lewis Dunk pokonał Rui Patricio.
Do końca zawodów wynik nie uległ już zmianie, więc obie ekipy musiały zadowolić się podziałem punktów.
West Bromwich Albion 0-4 Arsenal
Bez żadnych niespodzianek Kanonierzy rozstrzelali West Bromwich Albion. Goście szukali otwarcia od samego początku, ale na pierwszego gola musieliśmy poczekać aż do 23. minuty. Kieran Tierney dwukrotnie minął Darnella Furlonga i mocnym strzałem po długim słupku wyprowadził Kanonierów na prowadzenie. Podopieczni Mikela Artety postanowili pójść za ciosem i szybko zdobyli drugą bramkę. Po pięknej zespołowej akcji piłka trafiła na skrzydle do Emile’a Smitha Rowe’a, a ten dograł ją do Bukayo Sako. Młodemu Anglikowi nie zostało nic poza skierowaniem jej do siatki.Było to z pewnością jedno z najlepszych spotkań Arsenalu w tym sezonie i Mikel Arteta najwyraźniej nakazał swoim zawodnikom dążenie do zdobycia kolejnych bramek. W 60. minucie Alexandre Lacazette przedłużył swoją serię kolejnych spotkań z golem do czterech po kuriozalnej akcji. Bukayo Saka wrzucił piłkę w pole bramkowe, a wybić ją starał się Semi Ajayi. Nigeryjczyk złożył się jak wyborowy snajper i huknął w słupek własnej bramki, a następnie przyjął na ciało uderzenie Smitha Rowe’a, ale przy drugiej dobitce nie mógł już nic zdziałać. Alexandre Lacazette z bliskiej odległości zmusił Sama Johnstone’a do trzeciej tego wieczoru kapitulacji. Francuski napastnik tego dnia nie marnował dogodnych okazji i kilka minut później dorzucił drugą bramkę, wykorzystując na równi dobrą wrzutkę Kierana Tierneya, jak i fakt, że był pozostawiony bez krycia na wprost bramkarza.
Kanonierzy zagrali przekonująco i podtrzymali wysoką formę. Po raz kolejny ogromny potencjał udowodnili Bukayo Saka i Emile Smith Rowe, a Lacazette popisał się skutecznością.
Burnley - Fulham - przełożony
Newcastle United 1-2 Leicester City
Gospodarze przystępowali do tego spotkania po czterech kolejnych meczach bez wiktorii. W dużo lepszych humorach byli podopieczni Brendana Rodgersa, którzy plasowali się na czwartej lokacie ze stratą jedynie czterech oczek do Liverpoolu FC i Manchesteru United.Gracze gości zdobyli bramkę już w 14. minucie. Jamie Vardy nie cieszył się jednak długo z tego trafienia, ponieważ gol nie został uznany z powodu spalonego.
Dziesięć minut po zmianie stron już nie było żadnych wątpliwości. Vardy popisał się udaną akcją, a z jego podania skorzystał James Maddison, który pewnym strzałem pokonał Karla Darlowa.
W 72. minucie zawodnicy Rodgersa podwyższyli na 2:0. Marc Albrighton zagrał przed pole karne do Youriego Tielemansa, a ten huknął bez zastanowienia obok lewego słupka.
Gospodarze nie zamierzali się jednak poddawać. Kilka minut później bramkę kontaktową strzałem z woleja zdobył Andy Carroll. Newcastle United nie było jednak w stanie pójść za ciosem i doprowadzić do wyrównania. Pod koniec meczu w dogodnej sytuacji znalazł się jeszcze Harvey Barnes, ale dobrze interweniował golkiper Srok. Lisy pokonały zatem swoich przeciwników 2:1.
Chelsea 1-3 Manchester City
W roli faworyta do niedzielnego hitu przystępowali podopieczni Josepa Guardioli, którzy w ostatnich tygodniach osiągali zdecydowanie lepsze wyniki. Pierwsza część meczu potwierdziła, że nie było w tym przypadku. Manchester City zdecydowanie przeważał, a swoją przewagę udokumentował również skutecznością.Obywatele na prowadzenie mogli wyjść w 16. minucie, gdy po świetnym podaniu Joao Cancelo z piłką w polu karnym znalazł się Kevin de Bruyne. Piłka po uderzeniu belgijskiego zawodnika przeszła tuż obok słupka. Dwie minuty później większą precyzją wykazał się Ilkay Guendogan, który na skraju pola karnego otrzymał piłkę od Phila Fodena, a następnie mocnym uderzeniem nie dał szans bramkarzowi Chelsea.
Trzy minuty później goście z Manchesteru podwyższyli na 2:0. Tym razem na listę strzelców wpisał się Phil Foden, który strzałem z pierwszej piłki wykorzystał dogranie De Bruyne’a. Piłka wylądowała bramce tuż przy bliższym słupku. Podopieczni Josepa Guardioli wcale nie zamierzali na tym poprzestawać i w 34. minucie zdobyli trzeciego gola. Po mocnym strzale Raheema Sterlina piłka odbiła się od poprzeczki i trafiła pod nogi De Bruyne’a. Belg nie zmarnował doskonałej okazji i trafił z kilku metrów do siatki.
Chelsea nie potrafiła w żaden sposób odpowiedzieć, a tuż przed przerwą niewiele brakowało, a goście zdobyliby czwartego gola. Bliski strzelenia efektownego gola piętą był Guendogan, ale futbolówka przeszła obok słupka. Na przerwę piłkarze Manchesteru City mogli jednak schodzić w doskonałych humorach.
W drugiej połowie wicemistrzowie Anglii mogli spokojnie kontrolować wydarzenia na boisku. Dziewięć minut po przerwie czwartego gola mógł zdobyć Rodri, ale jego strzał głową efektownie wybronił Mendy. Była to najgroźniejsza sytuacja ze strony Manchesteru City w drugiej odsłonie.
Ostatecznie spotkanie zakończyło się wygraną gości 3:1. W doliczonym czasie gry honorowego gola po podaniu Kaia Havertza zdobył Callum Hudson-Odoi.
Southampton 1-0 Liverpool
Thiago Alcantara nie będzie dobrze wspominał powrotu na boisko. Reprezentant Hiszpanii po zażegnaniu kontuzji wrócił do gry, ale już po kilku minutach został ukarany żółtą kartką za ostry faul w środku pola. Decyzja 29-latka kilka chwil później kosztowała The Reds utratę gola. Do stałego fragmentu podszedł Ward-Prowse, który swoim podaniem uruchomił Dannego Ingsa, a napastnik Southampton przytomnie uciekł od krycia i lobem z ostrego kąta pokonał Alissona.W dalszej części pierwszej połowy byliśmy świadkami wyrównanej walki. Co prawda Liverpool częściej utrzymywał się przy piłce. Piłkarze gości nie potrafili zamienić tego na gole. Tymczasem Święci wyglądali na lepiej zorganizowanych. Od momentu wyjścia na prowadzenie szukali kolejnych szans wyłącznie w kontratakach, głęboko broniąc dostępu do własnej bramki nie zostawiali zbyt wiele wolnego miejsca rywalom. W obronie świetnie spisywał się Bednarek. Polak zanotował trzy przechwyty, cztery wygrane pojedynki powietrzne, aż osiem razy wybijał piłkę oraz w całym spotkaniu podawał ze znakomitą skutecznością.
Po przerwie gra toczyła się do jednej bramki. Liverpool za wszelką cenę chciał doprowadzić do remisu, ale z każdą upływającą minutą opadał z sił. Natomiast Święci przez większość drugiej połowy nie podjęli rękawicy. Skupieni na obronie wyniku, dość rzadko zapędzali się pod pole karne rywala. Goście w pewnym momencie wyglądali na zdezorientowanych. Kolejne akcje nie przynosiły oczekiwanych rezultatów, a na twarzy Kloppa widać było rosnącą frustrację.
Southampton zagrał znakomite zawody w defensywie. Swoją cegiełkę do cennego triumfu dołożył Jan Bednarek, który był jedną z najjaśniejszych postaci tego meczu. Nie jest tajemnicą, że reprezentant Polski jest czołowym obrońcą Świętych i stał się coraz bardziej rozpoznawalny wśród kibiców Premier League. Zawodnicy Hasenhuttla pokonali Liverpool 1:0, z czego cieszą się nie tylko oni, ale także spore grupy fanów w Londynie i Manchesterze, których drużyny ścigają The Reds w walce o tytuł.
-
Tabela
-
Dzisiaj rozegrane będzie półfinałowe starcie w EFL Cup pomiędzy Tottenhamem a Brentford, a jutro Manchester United podejmie u siebie w derbowym starciu Manchester City.
-
Znamy wyniki półfinałowych starć w Carabao Cup:
(bramki - Stones, Fernandinho)Finał 25 kwietnia
-
Wyniki trzeciej rundy FA Cup:
Losowanie czwartej rundy:
5-ta runda:
-
Wyniki ostatniej kolejki
-
Wyniki wczorajszych meczów:
Wolverhampton 2-3 West Bromwich Albion
Spotkanie świetnie ułożyło się dla przyjezdnych, którzy już w siódmej minucie wywalczyli rzut karny. Rywala we własnym polu karnym nieprzepisowo powstrzymywał Willy Boly i prowadzący to spotkanie sędzia Michael Oliver wskazał na jedenasty metr. Skutecznym egzekutorem jedenastki okazał się Matheus Pereira.W 31. minucie West Bromwich Albion mogło podwyższyć na 2:0, ale po uderzeniu Calluma Robinsona gospodarzy przed stratą gola uratował Rui Patricio. Siedem minut później Wilki doprowadziły do wyrównania. Po świetnym odegraniu piętą przez Boly’ego, świetnej okazji mając przed sobą tylko bramkarza nie zmarnował Fabio Silva.
Tuż przed przerwą Wilki wyszły również na prowadzenie. Po dośrodkowaniu z rzutu karnego, w podbramkowym zamieszaniu piłka spadła pod nogi Boly’ego, który strzałem z sześciu metrów umieścił ją w siatce. Gospodarze mogli tym samym w bardzo dobrych humorach schodzić na przerwę do szatni.
Siedem minut po przerwie WBA wyrównało. Po dalekim wyrzucie piłki z autu, Kyle Bartley przedłużył zagranie, a Semi Ajayi strzałem głową zaskoczył portugalskiego bramkarza gospodarzy. W 55. minucie arbiter po raz drugi w tym meczu podyktował jedenastkę dla gości, tym razem za faul Conora Coady’ego. I tym razem skutecznym strzałem popisał się Matheus Pereira.
Wilki do końca meczu szukały okazji do wyrównania, ale ostatecznie wynik nie uległ zmianie. Kamil Grosicki przebywał na boisku do 69. minuty, kiedy został zmieniony przez Hala Robsona-Kanu.
Leeds United 0-1 Brighton & Hove Albion
W wyjściowym składzie drużyny prowadzonej przez Marcelo Bielsę tradycyjnie znalazł się pomocnik reprezentacji Polski Mateusz Klich. Na debiut w Brighton nadal musi natomiast czekać Jakub Moder, którego po raz kolejny zabrakło nawet na ławce rezerwowych.W pierwszej połowie przy piłce zdecydowanie dłużej utrzymywali się gospodarze, ale to Brighton zadał skuteczny cios. W 17. minucie goście przeprowadzili doskonałą akcję, którą strzałem do pustej bramki wykończył Neal Maupay. Asystę w tej sytuacji na swoje konto zapisał Alexis Mac Alister.
Kilka minut później bliski zdobycia drugiego gola dla Brighton był Leandro Trossard, po którego zagraniu z prawej strony pola karnego i rykoszecie futbolówka trafiła w poprzeczkę. Gospodarze nie potrafili w żaden sposób odpowiedzieć i na przerwę w lepszych humorach schodzili gości.
W drugiej połowie inicjatywa należała do Leeds, ale niewiele z niej wynikało. Brighton skutecznie broniło dostępu do własnej bramki i ostatecznie odniosło trzecie ligowe zwycięstwo z rzędu. Dla gości była to również pierwsza wygrana od 21 listopada ubiegłego roku.
West Ham United 1-0 Burnley
Młoty do meczu z Burnley przystępowały w roli faworyta, mając nadzieję na przedłużenie do czterech spotkań serii kolejnych pojedynków bez porażki. Mecz nie mógł się dla nich ułożyć lepiej. West Ham już w dziewiątej minucie wyszedł na prowadzenie. Po dośrodkowaniu Pablo Fornalsa z lewej strony boiska piłka spadła na nogę ustawionego przed bramką Michaila Antonio, który nie miał żadnych problemów z trafieniem do siatki.Jak się okazało wynik 1:0 utrzymał się do końca pierwszej połowy, choć w 37. minucie na 2:0 mógł podwyższyć Angelo Ogbonna. Obrońca gospodarzy dopadł do piłki po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, ale trafił w słupek.
W drugiej połowie gospodarze kontrolowali wydarzenia na boisku, nie pozwalając rywalom na stwarzanie klarownych sytuacji do wyrównania. Burnley nie miało żadnego pomysłu na zaskoczenie defensywy West Hamu i pokonanie Łukasza Fabiańskiego. Reprezentantowi Polski tym samym udało się zachować czyste konto.
Fulham 0-1 Chelsea
Mecz od początku toczył się pod dyktando podopiecznych Franka Lamparda. Pierwsze ostrzeżenie rywalom w dziewiątej minucie wysłał Olivier Giroud, który zdecydował się na uderzenie zza pola karnego. Piłka nieznacznie jednak minęła bramkę Fulham. W 24. minucie celnie z dystansu uderzył Hakim Ziyech, ale Alphonse Areola był na posterunku.Chelsea nie rezygnowała i atakowała dalej. Bliski wpisania się na listę strzelców był Mason Mount, ale piłka po jego mocnym uderzeniu z prawej strony pola karnego trafiła w poprzeczkę. Szczęście nie dopisało również Antonio Rudigerowi, który mógł dać Chelsea prowadzenie uderzeniem głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, ale świetnie interweniował bramkarz gospodarzy.
Tuż przed przerwą miał miejsce kluczowy moment tego spotkania. Za brutalny faul na Cesarze Azpiliceucie czerwoną kartką ukarany został Antonee Robinson. Tym samym Fulham przez całą drugą połowę musiał grać w osłabieniu.
W drugiej połowie Chelsea miała przygniatającą przewagę w posiadaniu piłki i konsekwentnie szukała okazji do objęcia prowadzenia. Fulham przez długi czas skutecznie się broniło, ale ostatecznie skapitulowało w 78. minucie. Po złej interwencji Areoli piłka trafiła w polu karnym pod nogi Mounta, który bez zastanowienia uderzył trafiając do siatki. Był to jedyny gol tego meczu.
Leicester City 2-0 Southampton
Święci swój najlepszy okres mieli na początku spotkania. Aktywny był Che Adams, ale nie przekładało się to na dogodne okazje podbramkowe. W ekipie gospodarzy natomiast, najpierw dobrą okazję zmarnował Harvey Barnes, a w 37. minucie Jamie Vardy nie trafił w piłkę, znajdując się pięć metrów od bramki. Ostatecznie jednak, jeszcze przed przerwą, gospodarze wyszli na prowadzenie. Pięknym prostopadłym podaniem popisał się Youri Tielemans, a James Maddison z łatwością wygrał walkę fizyczną z Jackiem Stephensem i huknął pod poprzeczkę z ostrego kąta. Alex McCarthy nie miał szans na skuteczną interwencję przy takiej bombie. Goście mogli szybko odpowiedzieć, ale świetnego podania Jamesa Warda-Prowse’a nie wykorzystał Ryan Bertrand.Po zmianie połów obraz dominacji gospodarzy jeszcze się wyostrzył. Święci mieli tylko jedną okazję na zdobycie gola, ale uderzenie Stuarta Armstronga trafiło w poprzeczkę. Wśród gospodarzy sam Jamie Vardy mógł po przerwie zanotować hat-tricka, ale za pierwszym razem zepsuł kontratak, za drugim razem przestrzelił przy próbie lobu, a za trzecim razem pomylił się, uderzając głową. Na kwadrans przed końcem powinno być już 2:0, ale Jan Bednarek wybił futbolówkę sprzed linii po strzale Harveya Barnesa. W doliczonym czasie gry Święci ruszyli już ladą do przodu, co po raz kolejny wykorzystał Tielemans. Belg posłał podanie do Barnesa, a Anglik miał tyle czasu, że mógł spytać McCarthy’ego, w który róg ma posłać mu piłkę.
Zwycięstwo dwiema bramkami nie oddaje pełnego przebiegu meczu. Poza pojedynczymi przebłyskami, Lisy miały spotkanie całkowicie pod kontrolą. Było to drugie kolejne ligowe zwycięstwo Leicester z rzędu, dzięki któremu ekipa Brendana Rodgersa wskoczyła na drugie miejsce w tabeli Premier League.
-
Dzisiaj o 17:30 starcie na szczycie - Liverpool zagra na Anfield z Manchesterem United. Kto wygra Bitwę o Anglię? Oby Manchester United
-
@toomanyways said in [Futbol] Premier League, angielska piłka, piłkarze...:
Dzisiaj o 17:30 starcie na szczycie - Liverpool zagra na Anfield z Manchesterem United. Kto wygra Bitwę o Anglię? Oby Manchester United
Bezbramowy remis można uznać za sukces obu druzyn, które zagrały bez polotu i pomysłu na wygranie tego szlagieru .
-
@dovco_handf łatwo nie było, ale szkoda kilku sytuacji United w drugiej połowie meczu.